-Siedzę geniuszu… -odparł młodszy chłopak, nie mogąc się
oprzeć, by w jakiś sposób wyprowadzić drugiego z równowagi, po chwili jednak
dodał- Nie wpadłeś na to, że nie tylko ty mogłeś dostać stypendium w tej
akademii? W końcu jest najlepsza w kraju, musieli mnie błagać, żebym dołączył
do ich zespołu… - dodał jak zawsze skromny chłopak.
- Ugh… Nie ważne… - za nic w świecie nie miał zamiaru
przyznać Aomine racji.
Kagami wszedł do pokoju, zamknął za sobą drzwi i położył
torby obok wolnego łóżka, po czym zaczął się wypakowywać. Nie chciał dać żadnej
satysfakcji granatowowłosemu i postanowił przeboleć fakt, że od teraz będzie
dzielił z nim pokój. Gdy skończył się rozpakowywać i wszystko było już pięknie
ułożone na swoim miejscu, spojrzał na zegarek. Musiał jakoś zabić dwie godziny
czasu, który pozostał do ceremonii otwarcia. Nie mogąc wymyślić niczego
sensownego, położył się po prostu na łóżku i patrzył tępo w sufit, wracając
myślami do tamtego dnia. Stwierdził po zachowaniu wyższego chłopaka, że
ten wrócił do „normy”, dla wyjaśnienia normy dla jego zwykłego zachowania, i
pewnie już zapomniał o tamtych wydarzeniach. Starszy młodzieniec doszedł
do wniosku, że tak jest nawet lepiej i dzięki temu będą mogli normalnie
mieszkać w jednym pokoju. Z zamyślenia wyrwał go ruch po drugiej stronie
pomieszczenia. Aomine bez słowa podniósł się z łóżka i wyszedł. Czerwonooki
spojrzał na zegarek. Miał zaledwie pięć minut na dotarcie do głównej hali
gimnastycznej. Zerwał się na równe nogi i ruszył biegiem do hali, wcześniej
zamykając za sobą drzwi.
Dotarł na miejsce dosłownie w ostatniej chwili i ustawił się
na końcu dość sporego tłumu. Wolał unikać aż tak dużych zbiorowisk, więc stanął
pod ścianą. Na prowizoryczne podium wyszedł rektor uczelni i zaczął swoje nudne
przemówienie, podczas którego Kagami znowu odleciał. Z braku zajęcia rozglądał
się po sali, by w końcu zatrzymać wzrok na sylwetce swojego opalonego
współlokatora, który stał przy ścianie w przeciwnym końcu sali. Czerwonowłosemu
przyszło do głowy, że od zawsze byli do siebie bardzo podobni. Po chwili takich
rozmyślań sam siebie skarcił za myślenie o takich rzeczach i gdy już miał
odwrócić wzrok, napotkał na swojej drodze spojrzenie granatowych tęczówek.
Odwrócił się jak poparzony, rumieniąc się przy tym, jednak kątem oka zauważył
wredny uśmiech na twarzy drugiego chłopaka. Od tej chwili postanowił skupić się
na słowach rektora, ku jego zaskoczeniu ten akurat zaczął tłumaczyć gdzie
trzeba się udać, aby zapisać się do danej sekcji. Oczywiście zapisy do klubu
koszykówki były właśnie w tej hali, jako że to ten sport był oczkiem w głowie
uczelni. Czterobrewy ucieszył się z tego, ponieważ nie znał jeszcze terenu
szkoły i właśnie ta hala była dla niego najłatwiejsza do znalezienia.
Po krótkim czasie ludzie zaczęli się powoli rozchodzić w
swoje strony, choć w hali zostało wielu przyszłych zawodników. Będzie konkurencja… Pomyślał Kagami w
międzyczasie wykonując polecenia trenera, który kazał im się ustawić w rzędy i
wypełnić formularze. Po wykonaniu tych formalności trener przeszedł do rzeczy i
zapowiedział pierwszy trening już za dwie godziny. Chłopak był tym rozradowany,
ponieważ wreszcie będzie mógł wyżyć się siłowo i uwolnić od ciągle
powracających myśli.
Przerwę wykorzystał na zjedzenie konkretnego posiłku i
zabranie ze sobą stroju sportowego. W szatni pojawił się 30 minut przed
określoną godziną, myśląc, że pojawi się tam jako pierwszy. Niestety ktoś go
ubiegł i w szatni zastał Aomine, który właśnie zdejmował koszulkę. Widok jego
umięśnionych pleców sprawił, że po raz kolejny tego dnia się zarumienił. Choć
sam nie rozumiał dlaczego się wstydzi, wolał nie dać się na tym przyłapać.
Szybko odwrócił się plecami do drugiego chłopaka i sam zaczął się przebierać.
Przez chwilę miał dziwne wrażenie, że czyjś wzrok wywierca dziurę w jego nagich
plecach, ale pomyślał, że to pewnie tylko jego wyobraźnia. Dokończył
przebieranie się i wyszedł z szatni zaraz za drugim chłopakiem. Gdy obaj
dotarli na boisko, ku ich zaskoczeniu przywitał ich trener, który spytał o ich
nazwiska. Odpowiedzieli mu, po czym każdy z nich wziął piłkę do kosza i zaczął
się rozgrzewać, oczywiście w przeciwnych krańcach sali. Kątem oka zauważyli, że
trener notował coś w swoich notatkach. Gdy już się rozgrzali, po około
dwudziestu minutach pojawili się inni. Gdy wybiła konkretna godzina treningu,
ich nowy przełożony bez ogródek zaczął wydawać im kolejne polecenia. Choć
Kagami był w formie, nawet z niego ten trening wycisnął siódme poty. Jedna
trzecia młodzieńców nie dała rady wytrzymać treningu i od razu zostali wylani z
klubu. Jak później się okazało był to swoisty przesiew nieodpowiednich ludzi.
Po tym barbarzyńskim wysiłku czerwonowłosy ledwie doczołgał
się pod prysznic, a później do swojego pokoju i nie mając na nic siły położył
się spać. Dokładnie tak samo zrobił jego współlokator.
Kolejne dni wyglądały podobnie, aż po tygodniu, gdy została
połowa wcześniejszych chętnych, czerwonowłosy przyzwyczaił się do takiego
wysiłku, a widząc postępy jego i kilku innych chłopaków, w tym Aomine, trener
pozwolił im na dołączenie do gry trzeciego składu. Wkurzyło to każdego z nich,
ale gdy tylko zaczęła się gra, zauważyli, że nie ma drastycznej różnicy w ich
umiejętnościach, choć as Seirin i Too, byli trochę lepsi. Ktoś ciągle
obserwował ich grę, aż w końcu po dwóch tygodniach takich zajęć obaj zostali
przeniesieni do drugiego składu.
Przez ten czas ich wspólne mieszkanie nie było zbyt
kłopotliwe dla Taigi, zwykle nie odzywali się do siebie z Daikim, a gdy tylko
ten się odezwał, drwił z drugiego, lecz obaj nie mieli siły na bójki i większe
kłótnie. Czasami Kagami miał dziwne sny, w których wydawało mu się, że widzi
stojącego nad sobą Aomine, delikatnie głaszczącego jego policzek i patrzącego
na niego z czułością i… wielkim smutkiem w oczach. Gdy rankiem budził się z
takiego snu i rozglądał po pokoju, widział tylko plecy śpiącego chłopaka.
Oczywiście to były tylko jego sny, sny których się wstydził, i które nie mogły
nigdy się spełnić…
Po miesiącu praktyk udało im się dostać pewne miejsce w
drugim składzie, co ich senpaie postanowili uczcić popijawą, na której nie
mogło ich zabraknąć…