Taiga wzdrygnął się słysząc jego ton, po czym powoli
podszedł do łóżka chłopaka.
-Siadaj.
Czerwonowłosy grzecznie wykonał rozkaz, dziwiąc się samemu
sobie, że tak łatwo podporządkował się czyimś wymogom. Gdy tylko usiadł, poczuł
ciepłą dłoń na swoim policzku, a po chwili również delikatny dotyk zaraz obok
jego podbitego oka. Kiedy podniósł wzrok i napotkał granatowe oczy, zobaczył w
nich tak wielki gniew, że nawet on sam przestraszył się tego spojrzenia.
-Zabiję gnoja. No po prostu zajebie. –zaczął kląć Aomine,
zaciskając wolną dłoń na pościeli, od razu dało się zauważyć, że był wściekły-
Zrozumiałbym, że chciał się na mnie zemścić, ale żeby dotknąć ciebie…! Nie
podaruję mu tego…
-To nic, Aomine. Nie ma się czym przejmować, przecież nic mi
nie jest…
-Tobie nic, kurwa nie jest! Patrzcie go! A to podbite oko,
to co? Jakiś kurwa nowoczesny permanentny makijaż?!
-Spokojnie, przecież samo zejdzie, to nie pierwszy raz jak
mam limo…
-Skończ pierdolić Taiga! Dorwę go i ukatrupię!
W tym momencie Daiki gwałtownie zrzucił z siebie kołdrę i
chciał wstawać z łóżka. Kagami nie wiedział co zrobić. Sam był gwałtownym
człowiekiem, ale nigdy nie wpadał w taki szał. Przecież wstawanie w aktualnym
stanie Aomine było po prostu głupie. A on musiał coś zrobić, żeby zatrzymać
tego głąba. Nie mógł wymyślić nic, co by go przekonało, więc pozwolił działać
swojemu instynktowi. A ten podpowiedział mu, żeby zatrzymać granatowowłosego
siłą. Ciało Taigi poruszało się jakby na autopilocie i w mgnieniu oka znalazł
się na łóżku chłopaka, otaczając go ramionami i trzymając go mocno w tym
uścisku dopóki się nie uspokoi.
O dziwo ten sposób okazał się skuteczny. Po chwili
szarpaniny wyższy chłopak się uspokoił, a Kagami oparł głowę na jego ramieniu i
lekko rozluźnił uścisk, gdy poczuł ręce Aomine na swoich plecach. Siedzieli w
tej pozycji dłuższą chwilę, a podczas jej trwania, czerwonowłosy powoli
przypominał sobie fakty o swoim współlokatorze, których do tej pory nie
pamiętał. Gdy jego wspomnienia przestały już do niego wracać, podniósł się
lekko i wcisnął twarz w zagłębienie szyi Daikiego.
-Nie pozwolę… -powiedział, trochę zmienionym głosem- ci
zrobić czegoś głupiego. Nie pozwolę, żeby znowu coś ci się stało…
Te słowa zatkały granatowowłosego. Nie wiedział, czy ma być
wściekły, że Kagami mu czegoś zabrania, czy ma być cholernie szczęśliwy, że
osoba którą kocha się o niego martwi. Po rozważeniu za i przeciw, wybrał drugą
opcję.
-Poza tym w twoim stanie nawet byś nie wstał debilu…-dodał
po chwili czerwonowłosy.
-I musiałeś popsuć chwilę tym komentarzem, co?
-Gdybym tego nie zrobił, nie byłbym sobą…. Debilu.
-Dobra, skończ już idioto.
Po tym komentarzu obaj zaczęli się śmiać z siebie nawzajem. Chwilę
to trwało, a gdy wreszcie się uspokoili zapadła cisza.
-Ale i tak mu nie odpuszczę…- przerwał ją Aomine.
-Matko, jesteś uparty jak osioł, wiesz? Pewnie i tak się już
nimi zajęła policja, więc zluzuj majty. No i zmieńmy temat. Po co gadać o tym
ścierwie…
-Nah… Wyjątkowo się z tobą zgodzę.- odparł Daiki z przekąsem,
jednak jednocześnie uśmiechając się lekko.
Chyba wreszcie wszystko wyszło dla nich na prostą. No, ich
prosta wygląda bardziej jak krzywa, ale przecież inaczej być nie może. Nie
byliby sobą bez ciągłych kłótni i sprzeczek. Ale teraz to się nie liczyło. W
tej chwili najważniejsze było to, że mieli siebie nawzajem w objęciach i byli w
swoim małym świecie. Od tej chwili nie byli już tylko i wyłącznie rywalami.
Byli czymś więcej. I to im wystarczało, bo nie myśleli o przyszłości. Co ma być
to będzie, a ich jedynym zadaniem będzie utrzymać się razem, pomimo
przeciwności losu i innych gówien, które przygotowało dla nich życie. Gdy obaj
zrozumieli, że się kochają, dostali coś więcej niż tylko drugą osobę, dostali
wsparcie i przeczuwali, że to im wystarczy.