poniedziałek, 23 maja 2016

Supraśl rozdział 7

-Kagami!- prawie krzyknął granatowowłosy- podejdź tu. – dodał głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Taiga wzdrygnął się słysząc jego ton, po czym powoli podszedł do łóżka chłopaka.
-Siadaj.
Czerwonowłosy grzecznie wykonał rozkaz, dziwiąc się samemu sobie, że tak łatwo podporządkował się czyimś wymogom. Gdy tylko usiadł, poczuł ciepłą dłoń na swoim policzku, a po chwili również delikatny dotyk zaraz obok jego podbitego oka. Kiedy podniósł wzrok i napotkał granatowe oczy, zobaczył w nich tak wielki gniew, że nawet on sam przestraszył się tego spojrzenia.
-Zabiję gnoja. No po prostu zajebie. –zaczął kląć Aomine, zaciskając wolną dłoń na pościeli, od razu dało się zauważyć, że był wściekły- Zrozumiałbym, że chciał się na mnie zemścić, ale żeby dotknąć ciebie…! Nie podaruję mu tego…
-To nic, Aomine. Nie ma się czym przejmować, przecież nic mi nie jest…
-Tobie nic, kurwa nie jest! Patrzcie go! A to podbite oko, to co? Jakiś kurwa nowoczesny permanentny makijaż?!
-Spokojnie, przecież samo zejdzie, to nie pierwszy raz jak mam limo…
-Skończ pierdolić Taiga! Dorwę go i ukatrupię!
W tym momencie Daiki gwałtownie zrzucił z siebie kołdrę i chciał wstawać z łóżka. Kagami nie wiedział co zrobić. Sam był gwałtownym człowiekiem, ale nigdy nie wpadał w taki szał. Przecież wstawanie w aktualnym stanie Aomine było po prostu głupie. A on musiał coś zrobić, żeby zatrzymać tego głąba. Nie mógł wymyślić nic, co by go przekonało, więc pozwolił działać swojemu instynktowi. A ten podpowiedział mu, żeby zatrzymać granatowowłosego siłą. Ciało Taigi poruszało się jakby na autopilocie i w mgnieniu oka znalazł się na łóżku chłopaka, otaczając go ramionami i trzymając go mocno w tym uścisku dopóki się nie uspokoi.
O dziwo ten sposób okazał się skuteczny. Po chwili szarpaniny wyższy chłopak się uspokoił, a Kagami oparł głowę na jego ramieniu i lekko rozluźnił uścisk, gdy poczuł ręce Aomine na swoich plecach. Siedzieli w tej pozycji dłuższą chwilę, a podczas jej trwania, czerwonowłosy powoli przypominał sobie fakty o swoim współlokatorze, których do tej pory nie pamiętał. Gdy jego wspomnienia przestały już do niego wracać, podniósł się lekko i wcisnął twarz w zagłębienie szyi Daikiego.
-Nie pozwolę… -powiedział, trochę zmienionym głosem- ci zrobić czegoś głupiego. Nie pozwolę, żeby znowu coś ci się stało…
Te słowa zatkały granatowowłosego. Nie wiedział, czy ma być wściekły, że Kagami mu czegoś zabrania, czy ma być cholernie szczęśliwy, że osoba którą kocha się o niego martwi. Po rozważeniu za i przeciw, wybrał drugą opcję.
-Poza tym w twoim stanie nawet byś nie wstał debilu…-dodał po chwili czerwonowłosy.
-I musiałeś popsuć chwilę tym komentarzem, co?
-Gdybym tego nie zrobił, nie byłbym sobą…. Debilu.
-Dobra, skończ już idioto.
Po tym komentarzu obaj zaczęli się śmiać z siebie nawzajem. Chwilę to trwało, a gdy wreszcie się uspokoili zapadła cisza.
-Ale i tak mu nie odpuszczę…- przerwał ją Aomine.
-Matko, jesteś uparty jak osioł, wiesz? Pewnie i tak się już nimi zajęła policja, więc zluzuj majty. No i zmieńmy temat. Po co gadać o tym ścierwie…
-Nah… Wyjątkowo się z tobą zgodzę.- odparł Daiki z przekąsem, jednak jednocześnie uśmiechając się lekko.
Chyba wreszcie wszystko wyszło dla nich na prostą. No, ich prosta wygląda bardziej jak krzywa, ale przecież inaczej być nie może. Nie byliby sobą bez ciągłych kłótni i sprzeczek. Ale teraz to się nie liczyło. W tej chwili najważniejsze było to, że mieli siebie nawzajem w objęciach i byli w swoim małym świecie. Od tej chwili nie byli już tylko i wyłącznie rywalami. Byli czymś więcej. I to im wystarczało, bo nie myśleli o przyszłości. Co ma być to będzie, a ich jedynym zadaniem będzie utrzymać się razem, pomimo przeciwności losu i innych gówien, które przygotowało dla nich życie. Gdy obaj zrozumieli, że się kochają, dostali coś więcej niż tylko drugą osobę, dostali wsparcie i przeczuwali, że to im wystarczy.

poniedziałek, 16 maja 2016

Supraśl rozdział 6

Ciemność. Niczym nie zmącona ciemność. A on zanurzony gdzieś w jej odmętach… Czuł, że leży. Było mu niewygodnie, ale nie mógł się ruszyć. Był cały obolały. Nic nie pamiętał. Jednocześnie czegoś się bał. Ale czego?...
Próbował się zmusić do ruchu, przynajmniej do otworzenia oczu, ale jego powieki były takie ciężkie… Znowu słyszał to dziwne pikanie. Wsłuchując się w ten miarowy odgłos, powoli zaczęły wracać do niego strzępki wcześniejszych wydarzeń. Wszystkie z nich były bardzo krótkie i nie miały większego sensu, jeśli widziało się je oddzielnie, ale razem tworzyły pewną, w prawdzie wybrakowaną, całość. A ich elementem wspólnym był jakiś chłopak. Szczerze nie pamiętał kto to jest. Zastanawiało go to. Skoro jeden i ten sam chłopak jest w każdym jego wspomnieniu, które udało mu się odtworzyć, to musi coś oznaczać.
Może to mój brat? Nieee, wcale nie jesteśmy podobni, a ja jestem jedynakiem.
Może to mój przyjaciel? Nieee, przyjaciela nie wspominałbym w taki sposób.
Więc w takim razie, kto to do cholery jest?!
Próbował coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mu do głowy. Po chwili postanowił, że nie ma sensu się nad tym zastanawiać, po prostu spyta go o to później. No właśnie później. Teraz ma na głowie coś ważniejszego. Wydostać się z tego miejsca, gdziekolwiek jest… Był uparty i wiedział, że w końcu mu się uda. Powoli zaczął otwierać oczy. Najpierw światło go oślepiło i musiał znów je zamknąć. Jednak zaraz po tym znów je otworzył, tym razem ostrożniej.
Przez chwilę widział wszystko jak przez mgłę. Zamrugał kilkakrotnie, aż jego wizja się oczyściła i zobaczył, że leży w łóżku. Było trochę dziwne i raczej nie przystosowane dla tak dużego faceta jak on. Później zauważył brudno beżowe ściany, okno i obrzydliwą podłogę. W dodatku w pomieszczeniu, w którym się znajdował śmierdziało… Jak nic, to musi być szpital. Ale co ja tu robię?
Przypomniał sobie dlaczego się tu znalazł. Ale czekaj… Tam był też tamten chłopak. Cały we krwi… Ciekawe czy nic mu nie jest… Phah, geniuszu, skoro go stłukli to na pewno coś mu jest… Tylko, żeby to nie było nic poważnego.
Dlaczego ja się o niego martwię? Nawet nie pamiętam kto to jest… Nieważne… Muszę go zobaczyć. Może wtedy sobie przypomnę. Albo on mi powie. Jeśli będzie w stanie.
Jego rozważania przerwało pojawienie się pielęgniarki. Drobnej kobiety z widocznie sztucznym uśmiechem, która podeszła do niego, sprawdziła sprzęt i zadała kilka pytań, na które Kagami zdawkowo odpowiedział. Po tym wyszła, a zaraz po niej pojawił się młody lekarz. Wyglądał na sympatycznego. Zadał kilka pytań, coś napisał w swoich papierach, po czym zbadał czerwonowłosego i powiedział, że wszystko jest w porządku, nie ma żadnych złamań, narządy są nienaruszone, jest trochę poobijany, ale może dostać wypis jeśli chce wrócić do domu. Taiga kiwnął potakująco głową, poprosił o wypis, ale zanim lekarz wyszedł spytał co z chłopakiem, który trafił z nim do szpitala. Doktor na chwilę się zamyślił, spojrzał na Kagamiego jakby zaglądając w głąb jego umysłu, po czym powiedział, że leży na drugim końcu korytarza, ale się jeszcze nie wybudził i wyszedł.
Czerwonowłosy postanowił zadzwonić po kogoś kto mógłby go odebrać i przywieźć mu jakieś ciuchy, następnie nie pozostało mu nic innego jak poczekać na przyjazd jego kumpla Kuroko. Co go zastanawiało to, to, dlaczego pamięta wszystkich oprócz tego jednego chłopaka…
Na szczęście nie miał dużo czasu na rozmyślania, bo pojawił się Kuroko, podając mu ubrania i oceniając jego wygląd tym swoim spojrzeniem bez wyrazu. Chwilę porozmawiali, ale nie mieli zbyt dużo czasu, bo Kagami musiał odebrać papiery i załatwić inne formalności.
Pomimo podbitego oka i kilku sporych siniaków w innych miejscach, nic mu nie było, więc sam mógł się wszystkim zająć. Gdy formalności zostały załatwione, jego żołądek o sobie przypomniał, więc razem z Kuroko poszli do Maji Burgera. Tam czerwonowłosy wyjaśnił co się stało swojemu przyjacielowi, a gdy miał się już zapytać o tego chłopaka, którego nie pamiętał, przerwał mu jego cień.
-Kagami-kun, czyżbyś nie pamiętał Aomine-kuna?
-Huh? A kto to Aomine?- zapytał wyższy z dwójki ze zdziwieniem.
-Aomine-kun nie będzie zadowolony… Kagami-kun, ten chłopak o którym mówiłeś nazywa się Aomine Daiki. Ale więcej ci nie powiem, lepiej żebyście to wyjaśnili pomiędzy sobą. – po tych słowach zniknął, a raczej wyszedł, używając misdirection.
Czerwonowłosy siedział jeszcze chwilę przy stoliku, kończąc swoją górę burgerów, w międzyczasie postanawiając pójść do tego Aomine. Sam nie wiedział co mu powie, ani jak się zachowa, ale przecież Taiga nigdy nie działał według określonego planu, więc po tym jak skończył jeść, wstał i poszedł do szpitala.
Przed drzwiami do sali, w której leżał Aomine, zatrzymał się i dopadły go obawy, ale szybko odrzucił od siebie te myśli i powoli wszedł do pomieszczenia, zachowując się przy tym najciszej jak umiał. Dostawił krzesło stojące pod ścianą do łóżka, w którym leżał chłopak i usiadł przyglądając się mu. Jego ciemną skórę przykrywała spora ilość bandaży, a on sam leżał nieruchomo. Czerwonowłosy obserwował go przez dość długi czas, zwracając uwagę na każdy szczegół jego wyglądu.
Nie wiedział czemu patrząc na chłopaka przed sobą, poczuł jednocześnie ciepło i kłucie w okolicy klatki piersiowej. Poczuł też coś jeszcze. Nieodpartą chęć dotknięcia go. Nie myśląc wiele, wyciągnął swoją dłoń i delikatnie objął nią dłoń chłopaka. Dopiero teraz zauważył jej szorstkość i kilka strupów, pewnie pozostałości po zadanych ciosach. Dłoń Aomine była ciepła i silna, pomimo obecnej bezwładności jej właściciela. Po chwili Kagami przeniósł swoje spojrzenie na twarz chłopaka. Pierwsze co zauważył, ku swojemu zdziwieniu, to długie granatowe rzęsy. Później wędrował wzrokiem po całej jego twarzy, by po chwili dojść do wniosku, że choć jest poharatana i tak musi przyznać, że ten chłopak jest naprawdę przystojny. Gdy tak się przyglądał chłopakowi i odpłynął w swój własny świat, nieświadomie podniósł się i nachylił nad nim chcąc go pocałować, jednak opamiętał się kilka centymetrów od jego ust i zaczął panikować, wyzywając się od pacanów za pomyślenie, że w ogóle może zrobić coś takiego. Zajęty wewnętrznym wyzywaniem się, nie zauważył, że Aomine się ocknął i pierwszą rzeczą, którą zobaczył, była lekko wykrzywiona twarz Kagamiego. Granatowowłosy po chwili oprzytomniał i odezwał się lekko ochrypłym głosem:
-Taiga?
To wyrwało niższego z dwójki chłopaków z zamyślenia, a gdy spojrzał w dół napotkał intensywne spojrzenie granatowych oczu… Mógłby się w nie wpatrywać godzinami, gdyby nie nagłe uczucie, że coś miękkiego dotyka jego ust. Ten dotyk zniknął tak szybko, jak się pojawił, a zastąpiło go ciche stęknięcie, poprzedzone zamknięciem oczu przez granatowowłosego.
Kagami korzystając z tej chwili, usiadł z powrotem na swoim krześle i starał się powstrzymać przed strzeleniem krwistego buraka.
-Co to za miejsce? – zapytał Aomine, spoglądając na czerwonowłosego.
-Szpital. – odpowiedział mu Kagami, po czym dostał olśnienia, że powinien pójść po lekarza, żeby ten sprawdził czy z Aomine jest wszystko w porządku. – Pójdę po lekarza.
Gdy chciał wstać i wyjść z pomieszczenia powstrzymała go dłoń zaciśnięta na jego własnej.
- Nie idź.
- Nah, głąbie to dla twojego własnego dobra… - syknął najpierw, później dodając już delikatnym tonem głosu- Poza tym wrócę.
Po tym chłopak, go puścił, a on spokojnie mógł pójść po lekarza i potem poczekać, aż ten zbada granatowowłosego i wyjdzie. Gdy znów wszedł do pomieszczenia, czuł się trochę niepewnie pod ostrym spojrzeniem skierowanym w jego stronę. Czuł, że teraz coś się święci i za chwilę dowie się co…

poniedziałek, 9 maja 2016

Destiny...?

To był ciężki tydzień dla drużyny strażaków… Po ugaszeniu pożaru wielkiej fabryki i jeżdżeniu do fałszywych zgłoszeń, Taiga miał dość. Nareszcie miał wolne. I oczywiście zamierzał to wykorzystać. Bo przecież nie codziennie ma się okazję do wyjścia na browarka i odpoczęcia od stresującej pracy. Gdy tylko wrócił do swojego mieszkania wziął prysznic i zjadł coś na szybko, żeby móc wyruszyć w miasto.

Po chwili spaceru ulicami Tokio wszedł do pierwszego lepszego baru, bo przecież rzadko udaje mu się gdzieś wyjść i nie ma pojęcia który bar jest lepszy, a który gorszy. W jego planach na dzisiejszy wieczór jest zalanie się, no może nie w trupa, ale blisko tego, bo ciągle musi jakoś wrócić do domu. 

Usiadł przy barze i zamówił piwko na dobry początek. Gdy dostał chłodny złocisty trunek zaczął się rozglądać po lokalu. W środku było nawet w miarę przytulnie, a przy stolikach siedziało niemało osób. Kagami wziął to za znak, że bar jest spoko i będzie mógł tu spokojnie oddać się piciu. Co go zastanawiało, to śladowe ilości kobiet w pomieszczeniu. Zwykle dziewczyny też chodzą do takich miejsc, więc było to trochę dziwne, ale co go to interesowało… 

Wypił drugie piwo, a potem trzecie, a potem wypiłby czwarte, gdyby nie potrzeba odcedzenia kartofelków. Gdy już wyszedł z toalety i zbliżał się do baru z zamiarem zamówienia kolejnego piwa, przed oczami przeleciała mu ciemna postać i coś metalowego. Jak się po chwili okazało, były to kajdanki, a ciemna postać to niewątpliwie podpity i bardzo seksowny policjant. Jakimś cudem w tym zamieszaniu kajdanki zamknęły się na nadgarstku Taigi, podczas gdy drugi koniec był zajęty przez nadgarstek oficera seksiaczka. 

„Seksiaczek” po chwili załapał co się stało. Zmierzył czerwonowłosego wzrokiem, po czym wyszczerzył białe zęby, podniósł swoją rękę, ciągnąc tym samym rękę Kagamiego i wskazując na kajdanki powiedział łamanym angielskim: It maszt bi destiny!

Dłuższą chwilę zajęło Taidze rozszyfrowanie co opalone ciasteczko do niego mówi, a gdy w końcu załapał, odpowiedział: Yeah, obviously. 

Po tym uśmiechnął się do policjanta najseksowniej jak umiał, bo czemu niby miałby tracić okazję na dobranie się do tego ciasteczka. Jednak nagle aura wokół tegoż „ciasteczka” się zmieniła, teraz wręcz ociekała seksem, gdy policjant pokazał pewny siebie uśmieszek i nachylił się do Taigi, szepcząc mu do ucha: Daiki. Aomine Daiki, zapamiętaj to imię, bo dziś w nocy będziesz je krzyczeć, kociaczku…

Ten głos powinien być uznany za grzech…-myślał Kagami, po czym bez większych ceregieli wyszedł z baru, a zaraz za nim podążał oficer seksiaczek, znany również jako oficer Aomine. Gdy byli już na ulicy czerwonowłosy odwrócił się do policjanta i powiedział: Kagami Taiga. U mnie czy u ciebie? 

Policjant szybko powiedział, że lepiej nie u niego, a gdy Taiga prowadził go do swojego mieszkania, nie mógł się przestać szczerzyć. Fuk je, tyłeczek tego kociaczka będzie mój! 

Żadnemu z mężczyzn nie przeszkadzały kajdanki, którymi ciągle byli skuci, bo przecież mają ważniejsze rzeczy na głowie…