czwartek, 23 czerwca 2016

In love with criminal rozdział 1

Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje…
Jakiś stary, nadziany dziad się do mnie dobiera, a ja nie mogę z tym nic zrobić. Nie chodzi o to, że nie chcę, albo że nie jestem w stanie. Po prostu nie mogę. A to ze względu na mojego ojca. To wszystko brzmi dziwnie nie? Bo co wspólnego z tą całą sytuacją ma mój ojciec?
Okazuje się, że ma i to właśnie dużo.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Już spieszę z wyjaśnieniami.
Gdy byłem dzieckiem byliśmy bardzo szczęśliwą rodziną. Tata pracował w biurze, mama była ciągle w domu ze względu na mnie. Dobrze nam się wiodło, bo tata zarabiał dość dużo. Co prawda nie spędzał w domu zbyt wiele czasu, ale starał się jak tylko mógł, więc wszyscy byli zadowoleni. Niestety, ta sielanka nie trwała wiecznie.
Gdy miałem 6 lat moja mama zachorowała. Wkrótce po tym zmarła. Obaj z tatą dotkliwie odczuliśmy jej brak w naszym życiu. Ojciec praktycznie zostawił mnie samemu sobie, a sam uciekł w świat ciągłej pracy. Wtedy tego nie rozumiałem, ale byłem w końcu tylko małym dzieciakiem. Po paru latach zrozumiałem, że to jego sposób na zapomnienie o naszej rodzinnej tragedii i wybaczyłem mu to, że mnie zostawił. Może nie do końca, bo dawał mi pieniądze, ale widywałem go praktycznie raz na miesiąc.
Przez ten czas nauczyłem się wykonywać prace domowe. Chodziłem do szkoły. Gdy inne dzieciaki dowiedziały się, że ja wykonuję obowiązki domowe, zaczęły się ze mnie naśmiewać. Odosobniłem się od rówieśników. Bogate dzieciaki zawsze są najgorsze jeśli chodzi o gnębienie innych, a w mojej szkole były tylko takie rozpuszczone bachory, bo ojciec uparł się, że muszę być dzieckiem idealnym.
Nie mam mu tego za złe, bo dzięki tym męczarniom odkryłem coś co zawsze mi pomagało rozładować stres. A mianowicie była to koszykówka.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Pewnego dnia, gdy miałem dosyć słuchania ciągłych komentarzy na swój temat, po prostu wyszedłem ze szkoły. Włóczyłem się po okolicy, aż w końcu dotarłem do miejskiego boiska do kosza. Zobaczyłem tam dzieciaka, który grał ze starszymi od siebie i był nawet lepszy od nich. Stałem tak jak wryty i patrzyłem na ich grę, dopóki nie skończyli. Po tym odszedłem powoli, bo nie chciałem, żeby ktoś mnie zobaczył. Myślałem, że fajnie byłoby umieć tak grać.
Nie odszedłem daleko od boiska, gdy podbiegł do mnie chłopak, którego obserwowałem. Tak poznałem Himuro Tatsuyę, mojego brata. To dzięki niemu zacząłem grać w kosza. Znalazłem coś co pozwalało mi o wszystkim zapomnieć. Czułem się lepiej, nie przejmowałem się snobami w szkole i myślałem, że moje życie w końcu wychodzi na prostą.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Okazało się, że jednak się myliłem. Przez to, że poświęcałem każdą wolną chwilę na koszykówkę, spadły moje oceny, co nie umknęło ojcu.
Gdy pewnego dnia wróciłem po szkole do domu, ojciec siedział w salonie czekając na mnie. Zdziwiła mnie jego nagła wizyta. Jak się później okazało, dostałem ultimatum. Mam zrezygnować z gry w kosza i poprawić oceny, albo ojciec wyśle mnie do jakiegoś zacofanego kraju, gdzie będę musiał sam sobie radzić.
Z racji, że byłem jeszcze za młody, żeby pracować, a ojciec nie żartował, miałem tylko jedno wyjście. Skupiłem się na ocenach. Ba, żeby zadowolić ojca, kułem tak, że byłem jednym z lepszych uczniów w szkole. To oczywiście spodobało się ojcu. Gdy skończyłem 18 lat zaczął mnie zabierać ze sobą na różne bankiety i inne badziewia, żeby pochwalić się innym snobom, jakiego to ma super synka.
Wtedy myślałem jeszcze, że jest normalnym człowiekiem, a nie pijawką, która zrobi wszystko za pieniądze i dobrą pozycję. Słuchałem się ojca. Oczywiście czasami próbowałem się odgryźć, albo zbuntować, ale wtedy wyjeżdżał z mową o tym jak to zawodzę jego oczekiwania i że moja świętej pamięci matka się w grobie przewraca. Cóż, to była skuteczna metoda, bo zawsze gdy wspominał o mamie, dawałem za wygraną.
I tak oto byłem idealnym synkiem, którego ojciec zawsze chciał. Myślałem, że jest ze mnie dumny. Jak się okazało, byłem dla niego wart tyle co nic.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jakiś miesiąc temu byłem z nim na kolejnym bankiecie. Choć ten był trochę inny niż zwykle, bo były na nim same grube szychy. Ojciec mało się nie rozpłynął, liżąc dupy bardziej wpływowym ludziom od siebie, a ja odgrywałem rolę idealnego synka.
Na moje nieszczęście, wpadłem w oko najważniejszemu gościowi, który okazał się być obrzydliwie bogatym gejem. Oczywiście opinia publiczna nic o tym nie wiedziała, ale ja przekonałem się na własnej skórze. No chociaż powinienem powiedzieć na własnym tyłku, który ten stary oblech zmacał.
Nie mogłem nic wtedy zrobić, żeby nie przynieść wstydu ojcu, który udał, że niczego nie widzi.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy wczoraj ojciec kazał mi pójść na kolejną kameralną imprezę, ale jako osoba towarzysząca tego oblecha! Natychmiast powiedziałem, że nie pójdę. Jednak ojciec był na to przygotowany.
Powiedział, że jeśli nie pójdę, to stracimy wszystko i słuch po nas zaginie, bo ten gość jest AŻ tak wpływowy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

I poszedłem. Przecież nie miałem wyjścia.
Sam bankiet nie był zły, choć byli na nim sami snobi ze swoimi partnerami. Coś w stylu ekskluzywnego gej-party. Oczywiście pan nadziany dziad ciągle mnie macał i przedstawiał jako swój nowy nabytek. Dzielnie znosiłem to upokorzenie i grałem najlepiej jak mogłem. Do czasu.
W pewnym momencie oblech wyciągnął mnie z sali pod jakimś pretekstem i przeszliśmy do zadbanego, ale dość szczelnie obsadzonego ogródka z altanką. Kazał mi usiąść, po czym sam usiadł obok.
-Wiesz Taiga… - zaczął mówić, obejmując mnie ramieniem wokół talii, na co się wzdrygnąłem- Jesteś moją najlepszą inwestycją…
-Inwestycją…? – powtórzyłem, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Och… Więc tatuś nic ci nie powiedział? – spytał, po czym się roześmiał, gdy tylko pokiwałem przecząco głową- Kosztowałeś mnie miejsce współwłaściciela mojej firmy, słodziaku. Muszę przyznać, że twój ojciec umie robić interesy…
I nagle zrozumiałem. Więc o to mu chodziło… Ojciec sprzedał mnie jakiemuś staremu oblechowi. Ojciec mnie sprzedał… To zabolało. Ale byłem na straconej pozycji. Nie wiem czy to przez szok, czy po prostu przez uczucie zdrady, nie byłem w stanie się ruszyć. Nie byłem też w stanie protestować, gdy starszy mężczyzna zaczął się do mnie dobierać. Obrzydzało mnie to, ale nie mogłem nic zrobić.
Nie liczyłem na ratunek. Czułem, że w tym momencie życie wypięło do mnie dupę i puściło mi bąka w twarz. A ja nie mogłem nic z tym zrobić.
Pewnie staruch osiągnąłby swój cel i mnie przeleciał, gdyby nie on. Nagle pojawił się gość z zakrytą twarzą i zanim staruch zdążył zareagować, on go znokautował i szybko przeszukał, zabierając mu wszystkie kosztowności.
Patrzyłem na niego w niedowierzaniu. Nawet nie drgnąłem odkąd się pojawił. Gdy skończył przeszukiwać nieprzytomnego snoba, odwrócił się do mnie. Pewnie czeka mnie to samo… -pomyślałem.
On zmierzył mnie spojrzeniem, po czym mogę przysiąc, że widziałem jak uśmiecha się pod maską. No, nie widziałem, ale czułem. Dopiero teraz zauważyłem, że mam rozpiętą koszulę, którą na automacie zacząłem zapinać, lekko się rumieniąc, przez to w jakiej sytuacji byłem i on to widział.
-Naaaah… I popsułeś mi widok, kociaku… - powiedział, niezadowolony.
Spojrzałem na niego ze zdziwieniem, ale jedyne co dostrzegłem, to piękne, ciemnoniebieskie oczy. Oczy przypominające nocne, gwieździste niebo. I momentalnie w nich utonąłem.
Nie ma jak zakochać się od pierwszego wejrzenia w człowieku, który dopiero co znokautował i okradł oblecha, do którego się należało, co? Tak, życie dalej wypina się do mnie dupą, ale co mogę na to poradzić?
Nie słysząc żadnej odpowiedzi z mojej strony, mężczyzna wyciągnął rękę w moją stronę. Gdy spojrzałem na niego jak na debila, odezwał się.
-Matko, idziesz, czy nie, ciole jeden? Nie mam całego dnia… - przewrócił niecierpliwie oczami, klnąc pod nosem.
-Ale gdzie? – spytałem.
-Tego nie wiem, ale dla ciebie chyba lepiej gdziekolwiek niż tutaj… Chyba, że odniosłem mylne wrażenie, że to co ten staruch ci robił, tak naprawdę ci się podobało…
Wzdrygnąłem się na samą myśl o tym. W sumie miał rację. Nie mam już nic do stracenia. Ojciec mnie sprzedał, stary dziad dobierze mi się do dupy czy mi się podoba czy nie, jeśli tylko zostanę. Więc chwyciłem jego rękę i wstałem. Zamaskowany mężczyzna pociągnął mnie za sobą, a już po chwili dotarliśmy do jego motocyklu. Kazał mi wsiąść i trzymać się go mocno, co też zrobiłem. Odjechaliśmy stamtąd niezauważeni, a ja z przyjemnością trzymałem się swojego „wybawcy”.

piątek, 3 czerwca 2016

Rocznica

Kagami był trochę zmęczony po treningu, ale i tak musiał pójść na zakupy. Jego lodówka świeciła pustkami, a z racji że był piątek, miał przyjść do niego jego chłopak Aomine. Tak, ten sam Aomine Daiki, maniak wielkich cycków. Taiga nie wiedział jak to się stało, że Daiki został jego chłopakiem, ale byli razem już rok i nie zanosiło się na to, żeby mieli szybko ze sobą zerwać.
Tak jak w każdy weekend granatowowłosy przychodził do niego i razem spędzali dni wolne od szkoły. Stało się to dla nich rutyną, odkąd nie mogli zbyt często spotykać się na tygodniu. Kagami chciał zrobić dzisiaj na kolację jedną z ulubionych potraw swojego chłopaka, z racji, że tego dnia przypadała ich pierwsza „rocznica”.
Gdy tylko czerwonowłosy chłopak kupił to co było mu potrzebne, ruszył w kierunku swojego mieszkania. Po drodze spojrzał jeszcze na telefon i sprawdził godzinę.
17? No kurwa, nie zdążę z kolacją… Że też akurat Riko musiała dzisiaj dać nam popalić… Zaklął w duchu i przyspieszył kroku. Chciał przynajmniej zacząć gotowanie, zanim Aomine pojawi się w jego mieszkaniu, ale nie można mieć wszystkiego, no nie?
Po chwili dotarł do swoich drzwi wejściowych, ale gdy chciał je otworzyć, okazało się, że były one już otwarte…
Huh? Przecież pamiętam, że rano zamykałem drzwi…
Gdy wszedł do korytarza zauważył parę sportowych butów i kurtkę na wieszaku, po czym olśniło go, że Aomine musiał przyjść wcześniej i użyć dodatkowego klucza, który mu dał. Zaniósł torby z zakupami do kuchni, po czym zaczął się rozglądać po mieszkaniu, gdzie jego leniwy chłopak postanowił się ulokować. Sprawdził salon, pokój gościnny i łazienkę, ale go nie znalazł. A to oznaczało, że Daiki jest w jego pokoju.
Kagami powoli otworzył drzwi do swojego pokoju i zobaczył nagiego granatowowłosego na swoim łóżku. Ale ten fakt nie zdziwiłby go aż do tego stopnia, że stanął jak wryty w drzwiach swojego pokoju. Zdziwiły go dwie rzeczy. Pierwszą była pozycja Aomine. Chociaż wyglądała na totalnie naturalną, to jednocześnie była bardzo seksowna. Co zdziwiło Taigę bardziej to napis z czekolady na brzuchu chłopaka, mówiący: „Bier mnie tygrysie”.
Czerwono włosy nie wiedział czy zacząć się śmiać, czy wpaść w nastrój i wykorzystać to, że Daiki wystawił się dla niego jak na tacy. Oczywiście wybrał drugą opcję. Wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi, po czym podszedł bliżej do chłopaka krokiem godnym drapieżcy. Stanął blisko niego i dokładnie mu się przyjrzał, używając do tego swojego słynnego „spojrzenia które gwałci”, którego to zawsze używa, gdy jest na górze. Oblizał przy tym wymownie usta, na co Daiki zaczął się lekko wiercić.
-Masz zamiar tylko stać i się gapić jak ciele w malowane wrota?- zapytał z docinkiem granatowowłosy, ale Kagami po prostu go zignorował.
Po tym Taiga zaczął się rozbierać. Jednak nie było to zwykłe zdjęcie z siebie ubrań. Specjalnie robił to najseksowniej jak umiał, żeby samym rozebraniem pobudzić drugiego chłopaka. Jego metoda zadziałała, bo po chwili członek Daikiego zaczął się budzić do życia.
Czerwonowłosy jednym płynnym ruchem wskoczył na łóżko, górując nad swoim chłopakiem. Nie marnując czasu nachylił się nad jego brzuchem.
-I-ta-da-ki-ma-su~ - wymruczał, po czym zaczął zlizywać czekoladę z sześciopaku Aomine, zaczynając od góry i schodząc w dół.
Lizał, przygryzał skórę chłopaka i zasysał się na niej, zostawiając po sobie mało widoczne malinki. Gdy zlizał całą czekoladę, złapał zębami włosy na podbrzuszu chłopaka i lekko je pociągnął, przez co Aomine wydał z siebie cichy jęk. Taiga widział, że to wystarczyło, by podniecić Daikiego na tyle, że był twardy, ale to mu nie wystarczało. Chciał nacieszyć się swoim „posiłkiem”, więc zaczął znów obcałowywać tors drugiego chłopaka, zostawiając po sobie jak najwięcej malinek.
Gdy powoli kierował się w górę klatki piersiowej Aomine, ten zaczął się niecierpliwie kręcić. Kagami szybko złapał go za ramiona i niezbyt mocno wcisnął w materac, dając mu do zrozumienia, że ma się nie wiercić, po czym zajął się sutkami chłopaka. Gdy granatowowłosy przygryzł dolną wargę, żeby powstrzymać się od wydawania krępujących dźwięków, Taiga podniósł się i wpił zachłannie w jego usta, badając ich wnętrze językiem. Jednocześnie dłońmi wędrował po umięśnionym ciele bardziej opalonego chłopaka.
Jednak po chwili gwałtownie oderwał się od niego i sięgnął do szafki nocnej stojącej obok łóżka po lubrykant i prezerwatywę, które po chwili rzucił na łóżko.
-Przekręć się i wypnij tyłek. – wydał rozkaz chłopakowi, który niechętnie wykonał jego polecenie.
Nie marnując czasu czerwonowłosy od razu pokrył palce jednej dłoni lubrykantem i zaczął go przygotowywać, jednocześnie całując i podgryzając jego pośladki. Kiedy skończył tę czynność, Aomine dość często pojękiwał, a jego oddech był urywany. Jednak gdy Kagami sięgnął po leżący obok kondom, zatrzymała go dłoń drugiego chłopaka.
- B-Bez gumki… Taiga… - wysapał Daiki, na co czerwonowłosy tylko się uśmiechnął i szybkim ruchem wszedł w swojego partnera, przez co ten wciągnął gwałtownie powietrze.
Kagami nie poruszał się przez chwilę, dając czas drugiemu na rozluźnienie się.
-Jesteś taaaki ciasny, Daiki… - wymruczał, nie mogąc się powstrzymać. – Twój tyłeczek tak pięknie wygląda, gdy przyjmuje mnie całego…
Na sam dźwięk głosu czerwonowłosego, Aomine wydał spragniony jęk, ale gdy usłyszał co mówi jego partner, musiał się powstrzymać przed zbyt wczesnym wytryskiem. W tym czasie Kagami zaczął się poruszać, najpierw wolno, później przyspieszając swoje ruchy, aż do momentu gdy osiągnął stały, zadowalający ich obu rytm.
Po krótkiej chwili poczuł, że jest blisko, więc chwycił członek Daikiego i zaczął go pieścić, w równym rytmie z jego pchnięciami. W pokoju Taigi było słychać tylko jęki, dyszenie i odgłosy skóry ocierającej się o skórę. Obu chłopakom nie zajęło długo, by dojść. Aomine spuścił się w dłoń Kagamiego, przy okazji brudząc pościel, a Kagami doszedł obficie w swoim chłopaku.
Gdy tylko trochę uspokoili się po osiągnięciu spełnienia, czerwonowłosy wyszedł z Daikiego i padł na łóżko obok niego. Obaj leżeli tak jeszcze przez chwilę, po czym granatowowłosy z trudem poczłapał do łazienki, a Taiga do kuchni przygotować kolację…