Próbował się zmusić do ruchu, przynajmniej do otworzenia
oczu, ale jego powieki były takie ciężkie… Znowu słyszał to dziwne pikanie.
Wsłuchując się w ten miarowy odgłos, powoli zaczęły wracać do niego strzępki
wcześniejszych wydarzeń. Wszystkie z nich były bardzo krótkie i nie miały
większego sensu, jeśli widziało się je oddzielnie, ale razem tworzyły pewną, w
prawdzie wybrakowaną, całość. A ich elementem wspólnym był jakiś chłopak.
Szczerze nie pamiętał kto to jest. Zastanawiało go to. Skoro jeden i ten sam
chłopak jest w każdym jego wspomnieniu, które udało mu się odtworzyć, to musi
coś oznaczać.
Może to mój brat?
Nieee, wcale nie jesteśmy podobni, a ja jestem jedynakiem.
Może to mój
przyjaciel? Nieee, przyjaciela nie wspominałbym w taki sposób.
Więc w takim razie,
kto to do cholery jest?!
Próbował coś wymyślić, ale nic nie przychodziło mu do
głowy. Po chwili postanowił, że nie ma sensu się nad tym zastanawiać, po prostu
spyta go o to później. No właśnie później. Teraz ma na głowie coś ważniejszego.
Wydostać się z tego miejsca, gdziekolwiek jest… Był uparty i wiedział, że w
końcu mu się uda. Powoli zaczął otwierać oczy. Najpierw światło go oślepiło i
musiał znów je zamknąć. Jednak zaraz po tym znów je otworzył, tym razem
ostrożniej.
Przez chwilę widział wszystko jak przez mgłę. Zamrugał
kilkakrotnie, aż jego wizja się oczyściła i zobaczył, że leży w łóżku.
Było trochę dziwne i raczej nie przystosowane dla tak dużego faceta jak on.
Później zauważył brudno beżowe ściany, okno i obrzydliwą podłogę. W dodatku w
pomieszczeniu, w którym się znajdował śmierdziało… Jak nic, to musi być szpital. Ale co ja tu robię?
Przypomniał sobie dlaczego się tu znalazł. Ale czekaj… Tam był też tamten chłopak. Cały
we krwi… Ciekawe czy nic mu nie jest… Phah, geniuszu, skoro go stłukli to na
pewno coś mu jest… Tylko, żeby to nie było nic poważnego.
Dlaczego ja się o
niego martwię? Nawet nie pamiętam kto to jest… Nieważne… Muszę go zobaczyć.
Może wtedy sobie przypomnę. Albo on mi powie. Jeśli będzie w stanie.
Jego rozważania przerwało pojawienie się pielęgniarki.
Drobnej kobiety z widocznie sztucznym uśmiechem, która podeszła do niego,
sprawdziła sprzęt i zadała kilka pytań, na które Kagami zdawkowo odpowiedział.
Po tym wyszła, a zaraz po niej pojawił się młody lekarz. Wyglądał na sympatycznego.
Zadał kilka pytań, coś napisał w swoich papierach, po czym zbadał
czerwonowłosego i powiedział, że wszystko jest w porządku, nie ma żadnych
złamań, narządy są nienaruszone, jest trochę poobijany, ale może dostać wypis
jeśli chce wrócić do domu. Taiga kiwnął potakująco głową, poprosił o wypis, ale
zanim lekarz wyszedł spytał co z chłopakiem, który trafił z nim do szpitala.
Doktor na chwilę się zamyślił, spojrzał na Kagamiego jakby zaglądając w głąb
jego umysłu, po czym powiedział, że leży na drugim końcu korytarza, ale się
jeszcze nie wybudził i wyszedł.
Czerwonowłosy postanowił zadzwonić po kogoś kto mógłby go
odebrać i przywieźć mu jakieś ciuchy, następnie nie pozostało mu nic innego jak
poczekać na przyjazd jego kumpla Kuroko. Co go zastanawiało to, to, dlaczego
pamięta wszystkich oprócz tego jednego chłopaka…
Na szczęście nie miał dużo czasu na rozmyślania, bo pojawił
się Kuroko, podając mu ubrania i oceniając jego wygląd tym swoim spojrzeniem
bez wyrazu. Chwilę porozmawiali, ale nie mieli zbyt dużo czasu, bo Kagami
musiał odebrać papiery i załatwić inne formalności.
Pomimo podbitego oka i kilku sporych siniaków w innych
miejscach, nic mu nie było, więc sam mógł się wszystkim zająć. Gdy formalności
zostały załatwione, jego żołądek o sobie przypomniał, więc razem z Kuroko
poszli do Maji Burgera. Tam czerwonowłosy wyjaśnił co się stało swojemu
przyjacielowi, a gdy miał się już zapytać o tego chłopaka, którego nie
pamiętał, przerwał mu jego cień.
-Kagami-kun, czyżbyś nie pamiętał Aomine-kuna?
-Huh? A kto to Aomine?- zapytał wyższy z dwójki ze
zdziwieniem.
-Aomine-kun nie będzie zadowolony… Kagami-kun, ten chłopak o
którym mówiłeś nazywa się Aomine Daiki. Ale więcej ci nie powiem, lepiej
żebyście to wyjaśnili pomiędzy sobą. – po tych słowach zniknął, a raczej
wyszedł, używając misdirection.
Czerwonowłosy siedział jeszcze chwilę przy stoliku, kończąc
swoją górę burgerów, w międzyczasie postanawiając pójść do tego Aomine. Sam nie
wiedział co mu powie, ani jak się zachowa, ale przecież Taiga nigdy nie działał
według określonego planu, więc po tym jak skończył jeść, wstał i poszedł do
szpitala.
Przed drzwiami do sali, w której leżał Aomine, zatrzymał się
i dopadły go obawy, ale szybko odrzucił od siebie te myśli i powoli wszedł do
pomieszczenia, zachowując się przy tym najciszej jak umiał. Dostawił krzesło
stojące pod ścianą do łóżka, w którym leżał chłopak i usiadł przyglądając się
mu. Jego ciemną skórę przykrywała spora ilość bandaży, a on sam leżał nieruchomo.
Czerwonowłosy obserwował go przez dość długi czas, zwracając uwagę na każdy
szczegół jego wyglądu.
Nie wiedział czemu patrząc na chłopaka przed sobą, poczuł jednocześnie
ciepło i kłucie w okolicy klatki piersiowej. Poczuł też coś jeszcze. Nieodpartą
chęć dotknięcia go. Nie myśląc wiele, wyciągnął swoją dłoń i delikatnie objął
nią dłoń chłopaka. Dopiero teraz zauważył jej szorstkość i kilka strupów,
pewnie pozostałości po zadanych ciosach. Dłoń Aomine była ciepła i silna,
pomimo obecnej bezwładności jej właściciela. Po chwili Kagami przeniósł swoje
spojrzenie na twarz chłopaka. Pierwsze co zauważył, ku swojemu zdziwieniu, to
długie granatowe rzęsy. Później wędrował wzrokiem po całej jego twarzy, by po
chwili dojść do wniosku, że choć jest poharatana i tak musi przyznać, że ten
chłopak jest naprawdę przystojny. Gdy tak się przyglądał chłopakowi i odpłynął
w swój własny świat, nieświadomie podniósł się i nachylił nad nim chcąc go
pocałować, jednak opamiętał się kilka centymetrów od jego ust i zaczął
panikować, wyzywając się od pacanów za pomyślenie, że w ogóle może zrobić coś
takiego. Zajęty wewnętrznym wyzywaniem się, nie zauważył, że Aomine się ocknął
i pierwszą rzeczą, którą zobaczył, była lekko wykrzywiona twarz Kagamiego.
Granatowowłosy po chwili oprzytomniał i odezwał się lekko ochrypłym głosem:
-Taiga?
To wyrwało niższego z dwójki chłopaków z zamyślenia, a gdy
spojrzał w dół napotkał intensywne spojrzenie granatowych oczu… Mógłby się w
nie wpatrywać godzinami, gdyby nie nagłe uczucie, że coś miękkiego dotyka jego
ust. Ten dotyk zniknął tak szybko, jak się pojawił, a zastąpiło go ciche
stęknięcie, poprzedzone zamknięciem oczu przez granatowowłosego.
Kagami korzystając z tej chwili, usiadł z powrotem na swoim
krześle i starał się powstrzymać przed strzeleniem krwistego buraka.
-Co to za miejsce? – zapytał Aomine, spoglądając na
czerwonowłosego.
-Szpital. – odpowiedział mu Kagami, po czym dostał
olśnienia, że powinien pójść po lekarza, żeby ten sprawdził czy z Aomine jest
wszystko w porządku. – Pójdę po lekarza.
Gdy chciał wstać i wyjść z pomieszczenia powstrzymała go
dłoń zaciśnięta na jego własnej.
- Nie idź.
- Nah, głąbie to dla twojego własnego dobra… - syknął
najpierw, później dodając już delikatnym tonem głosu- Poza tym wrócę.
Po tym chłopak, go puścił, a on spokojnie mógł pójść po lekarza
i potem poczekać, aż ten zbada granatowowłosego i wyjdzie. Gdy znów wszedł do
pomieszczenia, czuł się trochę niepewnie pod ostrym spojrzeniem skierowanym w
jego stronę. Czuł, że teraz coś się święci i za chwilę dowie się co…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz